sobota, 6 grudnia 2014

#6

muzyka

 - Ty mne też .I lepiej przestań,jeśli chcesz żeby wszystko było dobrze
- Aha ja mam prszestać? To ty masz wicznie jakieś problemy!
- Jo,kurwa! Przestańmy się zachowywyać jak dzieci i bąźdmy razem szczęśliwi jak normalana para.
- My chyba nigdy nie będziemy normalini.- mówię ,a chłopak spogląda na mnie po czym wybucha śmiechem.
- Noo tak to prawda...ale Jo proszę cię.Ja naprawdę chce z tobą być.I tu nie chcodzi tylko o naszą zakichaną umowe.- taa szkoda,że ja wcale tego nie chcę.
- Yhyyym.
- Więc chciałbym polepszyć nasze relacje.Na początku wrzucimy coś na ząb,pogadamy. A potem...
- Zawieziesz mnie do domu.
- Niee potem...
- Wróce do domu.
- Johanna!!!Nie.Pojedziemy do mnie.
Postanawiam się nie sprzeciwiać. Nasze ciągłe kłótnie o te głupoty robią się już nudne.I to bardzo.Tak jak mówił Louis zjedliśmy pyszną kolacje śmiejąc się przy tym z tych zarozumiałych ludzi ,którzy siedzieli niedaleko nas.Jadąc do domu Lou wstąpiliśmy jeszcze do supermarkeu.
- Wsiadaj - wskazuje na wózek sklepowy.Wsiadam do niego następnie Louis zaczyna nim kierować w coraz szybszym tempie.Zaraz potem kręci nim , a ja zaczynam się drzeć jak poparzona. W końcu zatrzymuje go.
- Lou zabić cię to mało - śmieje się.- Nawet nie masz pojęcia jak mi się kręci w głowie. - wysiadam z wózka i chwieje się na nogach.On podtrzymuje mnie.
- Przestań było fajnie - znowu zaczyna się ze mnie nabijać.
- Wal się. - uderzam go lekko w ramię.
Kupujemy to co potrzebne i w końcu wychodzimy ze sklepu.Dom Louis'a nie znajduje się daleko stąd, jak się okazuje.
- Więc co będziemy robić?
Louis
- Może po prostu usiądziemy przy kominku? Pogadamy o wszystkim i o niczym? Co ty na to? - proponuje słodko na mnie patrząc.

- Jasne.
Siadamy na miękkim dywanie a ja po chwili rozpalam ogień. Przybliżam się do niej.Jednak udał nam się ten wieczór.A właściwie to noc. Jest trzecia w nocy.
- Widzisz? Da się ze mną żyć.
- To prawda.W sumie to mogłoby być tak już zawsze.- opiera głowę na moim ramieniu.
- Chyba za moment zasnę. Jestem strasznie zmęczona.Ale dzięki za miło spędzony dzień. Przynajmniej jego koniec.
- To ja dziękuje.Nie sądzisz,że jesteśmy o wiele lepsi bez kłótni?
- Tak.Prawie idealni.
- Pasujemy do siebie.Oboje jesteśmy tak samo pojebani.- mówi przez co na moich ustach pojawia się uśmiech.
- Bywa i tak. - wspaniale jest przy niej być.





- Jak ty to robisz?
- Co?
- Jesteś całkiem inna niż wszystkie dziewczyny.To pewnie dlatego mi się podobasz.Serio twoja uroda jest ogromnie pociągająca.
- Ja jestem sobą. Nic trudnego. Pomijając oczywiście to gdy jestem zmuszona udawać chłopaka.
- Nie lubisz tego prawda?
- Nie jest źle.
- To dobrze.- po kilku minutach ciszy Jo zasypia przytulona do mojego ciała.Ja także w końcu zasypiam.
Rano budzi nas dzwonek telefonu.Jo odbiera.
- Tak...? Jak to...? Ja nie wiem co się z nią dzieje. W ogóle to pokłóciłyśmy się...Okej spróbuje do niej zadzwonić i proszę się nie denerwować...Dobrze to do usłyszenia.
-Co się stało?
- Alive zniknęła. Jej mama się martwi.Niby jest dorosła ale Al zawsze dawała o sobie znać.A teraz nie ma jej w domu, nie odbiera telefonu ani nic.- wybiera numer i przykłada telefon do ucha.- Nie odbiera.
- To może do niej pojedziemy?
- Musimy.
Pół godziny później docieramy do domu Alive.Pukamy do drzwi lecz bez celowo.
- Jejkuuu. Co ona robi? Co jak ten Harry jej coś zrobił? Boże. Boje się.-obejmuje ją.
- Hej mała,nie myśl jak najgorzej bo to w niczym nie pomaga okej?- kiwa głową.
Kiedy wracamy Alive w końcu się odzywa.
- Halo? Boże Alive. Co z tobą? Gdzie jesteś...? Matko co się stało? Al nie płacz już ... już do ciebie jadę.Czekaj tam na mnie słyszysz? Zaraz tam będe.Nie płacz.
- Co jest?
- Harry miał wypadek. Jest z nim bardzo źle ,  przez całą noc była w szpitalu.Teraz ma operację...może umrzeć.
- Już tam jedziemy.
Będąc pod szpitalem Jo czym prędzej wysiada z samochodu i biegnie na gróre. Ruszam za nią.


 Odrazu kiedy widzi swoją płaczącą przyjaciółke przytula ją. Załamana dziewczyna kiwa smutno głową. Podejrzewam co może to oznaczać.








PRZEPRASZAMY, ZNOWU ZAWALIŁYŚMY.
WIEM, ZE NIE BYŁO ROZDZIAŁU OKOŁO 5 MIESIĘCY ;-;
ALE WRACAMY DO PISANIA,POSTARAM SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ NAPISAĆ ROZDZIAŁ, A NA RAZIE PROSZĘ O KOMENTOWANIE, GDYŻ CHCĘ WIEDZIEĆ, CZY KTOŚ JESZCZE CZYTA.
JEST NAM BARDZO GŁUPIO(ZWŁASZCZA CARO) 
 POZDRAWIAM X