sobota, 24 maja 2014

Prolog

Istnienie.
Jedno słowo, dziewięć liter i nie do końca zrozumiana definicja.
Dlaczego?
Bo na to słowo po prostu nie ma żadnej formułki.
Chociaż niektórzy mogliby się kłócić, że przecież to życie i tym podobne, ale są w błędzie!
Istnieć nie znaczy żyć.
Każdy tak by chciał, ale nie każdy może.
To przykre, niestety również prawdziwe.
Regułka z tego żadna, ale tekst piosenki, bezcenny.
Każde zdanie opisuje mnie idealnie...
Możesz to nienawidzić lub kochać
Pogoń i walka to jedyne czemu ufam
Skamieniały chleb w błocie przed pieniędzmi
Biała laska na tym gównie
Moja pasja była ironiczna
A moje sny niecodzienne
Przypuszczam, że oszalałam, pierwszy układ mnie zmienił
Obrabowałam na ślepo, w zasadzie zgwałcili mnie
Przebiegłam przez to gówno jak matador
Tylko mnie to rozdrażniło i nie ugięło by dopaść ich
I zaliczyć
Więc poszłam dalej
Studiowałam na Carters* dopóki interes się nie pojawił
Spałam na zimnej podłodze
O 4 nad ranem
A teraz przechodzę przez bar jak prawnik
Imigrant, ignorant sztuki
Ich intencja była zapewnieniem mojego zysku
Nienawidzę być nieuprzejma
Ale ten przemysł odebrał moją niewinność
Za późno, weszłam w to, dziwko!

 Właśnie tak...wjebałam się w to gówno jak idiotka.
Jeden zasrany błąd i wszystko się spierdoliło...

______________________________________

Prolog za mną, teraz początek 1 rozdziału i oddaje pracę Caro :)
Od razu mówię, że 1D w tym ff nie są sławni, chociaż Louis jest sławnym, ale-piłkarzem.
Jeśli przeczytałeś-skomentuj xx
*Jo i Alive ukończyły tą szkołę, a następnie zostały...sami się przekonacie :D
Co do kursywy-to piosenka Iggy Azalea-Work i jest ona w tym opowiadaniu ulubioną artystką Jo(chociaż raczej mało z Caroline o niej wiemy xD)
Do pierwszego rozdziału x

3 komentarze: