niedziela, 15 czerwca 2014

#2

muzyka 

To już dziś. Cholernie się boję. Jeśli się nie uda... nie wiem co zrobię. Naprawdę mi zależy. Chce w końcu coś robić. Piłka to moja pasja już od dziecka. To wszystko dzięki mojemu tacie. W wieku trzydziestu lat był trenerem drużyny , która odnosiła sukcesy. Chodziłam na każdy trening , oglądałam jak się gra i kibicowałam .Tak wyglądał praktycznie każdy mój dzień. Tata nawet sam mnie uczył gry. Może gdyby żył zapisał by mnie do jakieś dobrej drużyny. I teraz nie musiałabym robić się na chłopaka . Tato mam nadzieję , że trzymasz za mnie kciuki. 
- Jo ? Bo za chwilę się spóźnisz. 
 - Tak już wychodzę. Wyglądam jak dziewczyna ? 
 - Noo , prawie że nie. Naprawdę chcesz to robić.

 - Tak chce. Przestań już o to pytać bo dobrze wiesz ile to dla mnie znaczy. 
 - Tak , wiem. Przepraszam. 
 - To idę. 
 - Idź.
 - Idee - zbliżam się do drzwi. 
 - Trzymam kciuki. 
 - Yhyym - przełykam silne i wychodzę. 
 Wbrew pozorom denerwuje się. I to bardzo. W drodze na stadion przypominam sobie czy wszystko wzięłam. Buty są. Piłka taty . Jest . Stop. Tak w ogóle to kim ja mam być . Muszę wymyślić jakieś imię i nazwisko... Woody McDonald. McDonald . Błagam cię Jo. Weź się w garść. Wiem . Josh Connors . Tak , to jest dobre. Kiedy stoję przed wejściem robię się cała mokra . Jeśli odkryją , że jestem dziewczyną to będzie koniec . Idę się zapisać . Biorę głęboki wdech i wchodzę na boisko . Mam wszystko dopracowane chód , bieg sposób mówienia. Najgorszy jest zmiana głosu. Ale sama z siebie mam dosyć niski głos .
 - Czy to już wszyscy ? ! - słyszę donośny głos. 
 - Jeszcze ja - odpowiadam i staje w szeregu.
 Zauważam Tomlinson'a . Wygląda ślicznie.


 - Tak więc. Jestem Louis Tomlinson i zastępuje dzisiaj trenera naszej drużyny. Jak wiecie nie idzie nam tak jak wszyscy z naszego miasta tego oczekują. My oczywiście też . Jeżeli chcecie w to wejść macie się przyłożyć. To nie są żarty ! To jest prawdziwa gra ! Jasne ? 
 - Tak ! - wszyscy odpowiadają chórem .
 - Na początku rozgrzewka , a potem będziecie na zmianę strzelać i bronić Zróbcie 6 kółek dookoła boiska. A gdy usłyszycie to - gwizda w gwizdek tak , że podskakuje w miejscu. - Zatrzymujecie się. To jazda ! - zaczynamy biec jeden za drugim . - Szybciej ! - krzyczy Tommo. Oczywiście robimy to co nam karze. Sześć okrążeń to dla mnie bułka z masłem. Widać po kilku chłopakach , że wymiękają. 
 - Dobrze. Teraz wyciągnijcie swoje piłki i zaczynamy . - nagle jego wzrok skupia się na mnie. - A ty ? Jak się nazywasz ? -lustruje mnie.
 - Yym , Josh. Josh Connors.
 - Skąd jesteś ? 
 - Stąd. 
 - Ile grasz ? - próbuje odebrać mi piłkę , ale szybko ją zatrzymuje 
- Od jakiś 11 lat. 
 - Widać - uśmiecha się lekko. - Koniec ! Bierzcie się do roboty !
 Prawie wszystkim udało się strzelić. Gorzej było z obroną . Ale cóż ... Po treningu wszyscy udali się do szatni. Wchodzę do niej dopiero wtedy , kiedy jest pusta. Ściągam bluze , a zaraz potem bluzke . Nagle ktoś przeciąga mnie do szafki . - to on . To Louis. Czuje się dziwnie, zważywszy na to, że stoje przed nim w samym staniku.

- Ej skarbie wiesz jesteś najlepsza z tych wszystkich ciołków .Grasz doskonale . Mogę cię przyjąć do drużyny 
 - Napra ... 
- Pod jednym warunkiem. - na jego twarz wkrada się łobuzerski uśmiech . - Umówisz się ze mną. - Ale ... - Będę po ciebie po 20 . Załóż sukienkę - puszcza mi oko po czym wychodzi ... 
Co to do jasnej cholery miało znaczyć ?! Skąd on wie , że jestem dziewczyną ?! Mam nadzieję , że nikomu o tym nie powie . Ale najważniejsze jest to , że będę w drużynie . Nareszcie przyszedł czas by pokazać , że nasze miasteczko na coś stać . Szykujcie się ludzie . Wchodzę na boisko . 
 JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ ... 
- Jo ! 
 - No co ? Będę w drużynie - mówię gdy próbuje odkopać sukienkę z szafy .
 - A jeśli będzie chciał więcej , jeśli zacznie cię szantażować ? Wtedy znowu będzie "Alive pomóż mi" 
 - O mnie się nie martw . - znajduje sukienkę i zmierzam w kierunku łazienki . 
 - Ale tak naprawdę go nie znamy. 
- Mam to gdzieś - wchodzę do łazienki .
Przecież nie każdy facet jest taki . No dobra może każdy jest taki sam , ale niby czemu miałby mnie szantażować ? Trzeba ufać ludzią. Ubieram sukienkę , której nie miałam na sobie długo . Układam włosy po czym robie makijaż. Dzięki , któremu wyglądam o niebo lepiej. Wychodzę z łazienki .
 - Nieźle się wystroilas . 
Jo

- Daj spokój Al. - próbuje znaleźć buty pasujące do mojej kreacji . 
- Jo ! Ja się o ciebie boję ! 
- Jak na razie to nie masz czego . Jestem tu cała i zdrowa i taka pozostane . 
- Ale ... 
- Al błagam uspokój się . - kładę dłoń na jej ramieniu. - Wszystko będzie dobrze. Będe strzelać dla nas gole - uśmiecham się. 
- Oh... no dobrze. Obyś miała rację. - psikam się moją ukochaną mieszanką owoców balledony i pomarańczy . 
- Idę już - całuje ją w policzek i wychodzę. 
Louis'a jeszcze nie ma . Po chwili jednak nadjeżdża .Wychodzi z auta . 
- Johanna ? 
- Hej - uśmiecham się.
 Chłopak patrzy na mnie bez słowa . 
- Too jedziemy ? 

- Tak . - otwiera mi drzwi. Wsiadając mogę poczuć zapach z dzieciństwa . Gdy wsiada od razu pytam. 
- Louis ? - przekręca kluczyk . 
- Tak ? 
- Tak właściwie to po co się teraz spotykamy ? 
- Bo ogromnie mi się podobasz - spoglądam na niego , a on posyła mi uśmiech .
 - Ale my się praktycznie nie znamy . 
- Nie skarbie to ty nie znasz mnie . Myslałaś , że cię nie poznam ? Jesteś na każdym meczu i nam kibicujesz . Zawsze cię widzę . 
- Tak , to prawda. 
- Obserwowałem cię przez dłuższy czas i spodobałaś mi się. A gdy przyszłaś na trening od razu cię poznałem . 
- Jak ? 
- Bo twoje usta są nie powtarzalne . Mam na ciebie wielką ochotę .- jest taki jak każdy je.... facet . No niech to szlag. - Ale nie bój się , poczekam . 

- Yhyym . - zatrzymuje się . Wchodzimy do środka . 
- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson . 
- Tak , bardzo proszę . - jedziemy windą . 
Kątem oka widzę jak patrzy na mnie z góry do dołu. W końcu winda się zatrzymuje. 
- Na pewno ci się spodoba - wchodzimy na ogromny taras z którego widać Doncaster i jego okolice. Słońce prawie zachodzi. 
- Gdzie chcesz usiąść ? 
- Może być ... tam . - wskazuje na stolik przy barierce. Siadamy przy nim. Dostajemy butelkę wina . 
Dosyć miło spędzamy czas rozmawiając o niczym innym jak o piłce . 
- Chodź - wciąga mnie do pokoju. 
- Co ty ... - wpija się w moje usta. 
Powoli kładzie mnie na łóżko . Moje ręce lądują na jego karku. Zaraz co ja w ogóle robie . 
- Louis ... Louis przestań. - odpycham go . 
- O co chodzi ? - O to , że się pośpieszyliśmy . - biorę swoją torebke i kieruje się do drzwi. 
- Widzimy się jutro - mówi oschle . 









Wychodzę. Kurwa wszystko spieprzyłam .

 ______________________________________________
Jest drugi rozdział :) 
Tak wiem...co to ma być?! Lou chciał coś z nią zrobić, ale kochana Caro to przerwała :D
Ja oczywiście naprawie, albo nie ich relacje xD
A potem taki szok :o
I...koniec. Więcej nie pisze ;)

Czytasz=komentujesz xx

1 komentarz: