To już dziś. Cholernie się boję. Jeśli się nie uda... nie wiem co zrobię. Naprawdę mi zależy. Chce w końcu coś robić. Piłka to moja pasja już od dziecka. To wszystko dzięki mojemu tacie. W wieku trzydziestu lat był trenerem drużyny , która odnosiła sukcesy. Chodziłam na każdy trening , oglądałam jak się gra i kibicowałam .Tak wyglądał praktycznie każdy mój dzień. Tata nawet sam mnie uczył gry. Może gdyby żył zapisał by mnie do jakieś dobrej drużyny. I teraz nie musiałabym robić się na chłopaka . Tato mam nadzieję , że trzymasz za mnie kciuki.
- Jo ? Bo za chwilę się spóźnisz.
- Tak już wychodzę. Wyglądam jak dziewczyna ?
- Noo , prawie że nie. Naprawdę chcesz to robić.
- Tak chce. Przestań już o to pytać bo dobrze wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Tak , wiem. Przepraszam.
- To idę.
- Idź.
- Idee - zbliżam się do drzwi.
- Trzymam kciuki.
- Yhyym - przełykam silne i wychodzę.
Wbrew pozorom denerwuje się. I to bardzo. W drodze na stadion przypominam sobie czy wszystko wzięłam. Buty są. Piłka taty . Jest . Stop. Tak w ogóle to kim ja mam być . Muszę wymyślić jakieś imię i nazwisko... Woody McDonald. McDonald . Błagam cię Jo. Weź się w garść. Wiem . Josh Connors . Tak , to jest dobre. Kiedy stoję przed wejściem robię się cała mokra . Jeśli odkryją , że jestem dziewczyną to będzie koniec . Idę się zapisać . Biorę głęboki wdech i wchodzę na boisko . Mam wszystko dopracowane chód , bieg sposób mówienia. Najgorszy jest zmiana głosu. Ale sama z siebie mam dosyć niski głos .
- Czy to już wszyscy ? ! - słyszę donośny głos.
- Jeszcze ja - odpowiadam i staje w szeregu.
Zauważam Tomlinson'a . Wygląda ślicznie.
- Tak więc. Jestem Louis Tomlinson i zastępuje dzisiaj trenera naszej drużyny. Jak wiecie nie idzie nam tak jak wszyscy z naszego miasta tego oczekują. My oczywiście też . Jeżeli chcecie w to wejść macie się przyłożyć. To nie są żarty ! To jest prawdziwa gra ! Jasne ?
- Tak ! - wszyscy odpowiadają chórem .
- Na początku rozgrzewka , a potem będziecie na zmianę strzelać i bronić Zróbcie 6 kółek dookoła boiska. A gdy usłyszycie to - gwizda w gwizdek tak , że podskakuje w miejscu. - Zatrzymujecie się. To jazda ! - zaczynamy biec jeden za drugim . - Szybciej ! - krzyczy Tommo. Oczywiście robimy to co nam karze. Sześć okrążeń to dla mnie bułka z masłem. Widać po kilku chłopakach , że wymiękają.
- Dobrze. Teraz wyciągnijcie swoje piłki i zaczynamy . - nagle jego wzrok skupia się na mnie. - A ty ? Jak się nazywasz ? -lustruje mnie.
- Yym , Josh. Josh Connors.
- Skąd jesteś ?
- Stąd.
- Ile grasz ? - próbuje odebrać mi piłkę , ale szybko ją zatrzymuje
- Od jakiś 11 lat.
- Widać - uśmiecha się lekko. - Koniec ! Bierzcie się do roboty !
Prawie wszystkim udało się strzelić. Gorzej było z obroną . Ale cóż ... Po treningu wszyscy udali się do szatni. Wchodzę do niej dopiero wtedy , kiedy jest pusta. Ściągam bluze , a zaraz potem bluzke . Nagle ktoś przeciąga mnie do szafki . - to on . To Louis. Czuje się dziwnie, zważywszy na to, że stoje przed nim w samym staniku.
- Ej skarbie wiesz jesteś najlepsza z tych wszystkich ciołków .Grasz doskonale . Mogę cię przyjąć do drużyny
- Napra ...
- Pod jednym warunkiem. - na jego twarz wkrada się łobuzerski uśmiech . - Umówisz się ze mną. - Ale ... - Będę po ciebie po 20 . Załóż sukienkę - puszcza mi oko po czym wychodzi ...
Co to do jasnej cholery miało znaczyć ?! Skąd on wie , że jestem dziewczyną ?! Mam nadzieję , że nikomu o tym nie powie . Ale najważniejsze jest to , że będę w drużynie . Nareszcie przyszedł czas by pokazać , że nasze miasteczko na coś stać . Szykujcie się ludzie . Wchodzę na boisko .
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ ...
- Jo ! - No co ? Będę w drużynie - mówię gdy próbuje odkopać sukienkę z szafy .
- A jeśli będzie chciał więcej , jeśli zacznie cię szantażować ? Wtedy znowu będzie "Alive pomóż mi"
- O mnie się nie martw . - znajduje sukienkę i zmierzam w kierunku łazienki .
- Ale tak naprawdę go nie znamy.
- Mam to gdzieś - wchodzę do łazienki .
Przecież nie każdy facet jest taki . No dobra może każdy jest taki sam , ale niby czemu miałby mnie szantażować ? Trzeba ufać ludzią. Ubieram sukienkę , której nie miałam na sobie długo . Układam włosy po czym robie makijaż. Dzięki , któremu wyglądam o niebo lepiej. Wychodzę z łazienki .
- Nieźle się wystroilas .
Jo |
- Daj spokój Al. - próbuje znaleźć buty pasujące do mojej kreacji .
- Jo ! Ja się o ciebie boję !
- Jak na razie to nie masz czego . Jestem tu cała i zdrowa i taka pozostane .
- Ale ...
- Al błagam uspokój się . - kładę dłoń na jej ramieniu. - Wszystko będzie dobrze. Będe strzelać dla nas gole - uśmiecham się.
- Oh... no dobrze. Obyś miała rację. - psikam się moją ukochaną mieszanką owoców balledony i pomarańczy .
- Idę już - całuje ją w policzek i wychodzę.
Louis'a jeszcze nie ma . Po chwili jednak nadjeżdża .Wychodzi z auta .
- Johanna ?
- Hej - uśmiecham się.
Chłopak patrzy na mnie bez słowa .
- Too jedziemy ?
- Tak . - otwiera mi drzwi. Wsiadając mogę poczuć zapach z dzieciństwa . Gdy wsiada od razu pytam.
- Louis ? - przekręca kluczyk .
- Tak ?
- Tak właściwie to po co się teraz spotykamy ?
- Bo ogromnie mi się podobasz - spoglądam na niego , a on posyła mi uśmiech .
- Ale my się praktycznie nie znamy .
- Nie skarbie to ty nie znasz mnie . Myslałaś , że cię nie poznam ? Jesteś na każdym meczu i nam kibicujesz . Zawsze cię widzę .
- Tak , to prawda.
- Obserwowałem cię przez dłuższy czas i spodobałaś mi się. A gdy przyszłaś na trening od razu cię poznałem .
- Jak ?
- Bo twoje usta są nie powtarzalne . Mam na ciebie wielką ochotę .- jest taki jak każdy je.... facet . No niech to szlag. - Ale nie bój się , poczekam .
- Yhyym . - zatrzymuje się . Wchodzimy do środka .
- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson .
- Tak , bardzo proszę . - jedziemy windą .
Kątem oka widzę jak patrzy na mnie z góry do dołu. W końcu winda się zatrzymuje.
- Na pewno ci się spodoba - wchodzimy na ogromny taras z którego widać Doncaster i jego okolice. Słońce prawie zachodzi.
- Gdzie chcesz usiąść ?
- Może być ... tam . - wskazuje na stolik przy barierce. Siadamy przy nim. Dostajemy butelkę wina .
Dosyć miło spędzamy czas rozmawiając o niczym innym jak o piłce .
- Chodź - wciąga mnie do pokoju.
- Co ty ... - wpija się w moje usta.
Powoli kładzie mnie na łóżko . Moje ręce lądują na jego karku. Zaraz co ja w ogóle robie .
- Louis ... Louis przestań. - odpycham go .
- O co chodzi ? - O to , że się pośpieszyliśmy . - biorę swoją torebke i kieruje się do drzwi.
- Widzimy się jutro - mówi oschle .
Wychodzę. Kurwa wszystko spieprzyłam .
______________________________________________
Jest drugi rozdział :)
Tak wiem...co to ma być?! Lou chciał coś z nią zrobić, ale kochana Caro to przerwała :D
Ja oczywiście naprawie, albo nie ich relacje xD
A potem taki szok :o
I...koniec. Więcej nie pisze ;)
świetny :))
OdpowiedzUsuń